Elektroniczne uspokajacze?


Nie ja pierwsza twierdzę, że oglądanie telewizora, telefonu i tabletu przed skończeniem przez dziecko 2 roku życia jest dla niego po prostu szkodliwe. Wcale się nie przejęzyczyłam w poprzednim zdaniu.

Przecież małe dziecko nie ogląda telewizji. Ogląda telewizor, czyli taki przedmiot , na którym w niemożliwym do zarejestrowania przez nie tempie zmieniają się obrazy, dodatkowo bombardując słuch kakofonią kompletnie niezrozumiałych dźwięków. Małe dziecko nie ma podzielnej uwagi,  nie jest więc w stanie skupić się na niczym innym, dzięki czemu dorośli mają nareszcie chwilę spokoju.   A że ta chwila trwa czasem kilka godzin…..  ;) Nikt wtedy nie myśli, że w tym czasie jego pociecha  nie nabywa żadnych nowych doświadczeń, nie buduje w sobie bazy do porozumiewania się ze światem za pomocą słów. Często staje się drażliwa i niespokojna, bo rozkołysany układ nerwowy nie radzi sobie z taka sytuacją.

Kiedyś aparat telefoniczny był świetną zabawką, którą miało w swoich zbiorach niemal każde dziecko. Jednym z pierwszych  słów  było: „ało”, „alo”  - wypowiadane do przyłożonej do ucha plastikowej słuchawki. Maluchy doskonale wiedziały do czego służy telefon  i  prawidłowo go wykorzystywały w zabawie, ćwicząc przy okazji umiejętność mówienia.  Dziś, w związku z oczywistą „wielofunkcyjnością” smartfonów, zamiast uczyć się korzystać z urządzenia służącego do komunikacji, zabawa telefonem często ogranicza się do próby rejestrowania ruchomych obrazów w tym małym telewizorku.

Równie skuteczny w zajmowaniu uwagi dziecka jest tablet. Pojawiają się  na rynku nawet programy „służące rozwijaniu mowy dziecka”.  Z pedagogicznego                                i logopedycznego punktu widzenia, nie ma większej bzdury. Kupowanie takich programów to kupowanie zagłuszaczy wyrzutów sumienia rodziców, którzy mogą powiedzieć , że ich dziecko nie ogląda byle głupot, tylko „wartościowe treści wspomagające jego rozwój”.

Odbiór sygnałów z urządzeń elektronicznych przez małe dzieci łatwo można porównać do nauki języków obcych. Mówi się, że świetnym sposobem na poprawę  znajomości języka jest oglądanie filmów lub programów w oryginale. Jeśli umiejętności ucznia są na poziomie podstawowym na początku zrozumie tylko pojedyncze słowa, jeśli są większe będzie w stanie zrozumieć nawet zdania  A gdyby tak ten sam film puścić w czterokrotnym przyśpieszeniu?  Nie dość, że nie wyniknie      z tego żadna nauka, uczeń tylko straci czas i chęć do dalszego doskonalenia. Dokładnie to samo mogą „zyskać” dzieci „uczące się” mówić z tabletem albo telefonem.

Często rozmawiam z moimi małymi pacjentami o tym co lubią robić, co oglądają
w telewizji. Smutne jest to, że większość pięciolatków  oglądających telewizję kilka godzin dziennie nie potrafi wymienić swojej ulubionej bajki, a nawet jeśli zna jej tytuł nie potrafi opowiedzieć o czym ona jest.

Wcale nie twierdzę, że telewizor bezwzględnie i zawsze jest straszydłem z długimi, kręconymi zębami ;). Są programy i filmy, które oglądane w obecności dorosłego mogą wnieść bardzo wiele treści w życie dziecka (dorosłego zresztą także :)).  Ale do siódmego roku życia warto wyznaczyć limit: maksymalnie godzinę dziennie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Terapie szyte na (cudzą) miarę.

Co z tym smoczkiem?

Po co do logopedy - czyli lody jagodowe